W zeszłym tygodniu spełniło się moje zimowe marzenie. W końcu zawitała prawdziwa zima z tak długo oczekiwanym przeze mnie i Sorbonę śniegiem. Zniknęła szarość i ponurość, a wszystko na około jakby owinęło się w ciepły biały kocyk i wyciszyło się. Od razu zachciało się weekendu z rześkim porannym spacerem w lesie, długim i leniwym brunchem ze znajomymi i wieczorem w towarzystwie ciekawej książki. Sama nie mogę uwierzyć, że te wszystkie trzy rzeczy udało mi się zrealizować. Ciężko mi też określić, która część tego zbyt krótkiego dnia była najprzyjemniejsza: tarzanie się w czystym krystalicznie białym śniegu z Sorboną, smakowanie świeżo upieczonego chleba z soczystym kurczakiem, ciepłe rozmowy ze znajomymi, czy chwila wieczornego wyciszenia. Nie jedną niedzielę chciałabym spędzić w taki sposób!
Bez dwóch zdań brunch ze znajomymi jest do powtórzenia w najbliższym czasie. Późne śniadanie powoli przechodzące w obiad – jest idealnym sposobem na domowe przyjęcie w niedzielę. Mamy dużo czasu na rozmowy o wszystkim i niczym nie martwiąc się, że w poniedziałek lada świt trzeba wstawać do pracy. Na przygotowanie jedzenia też nie musimy poświęcać dużo czasu. Zastawiamy stół trochę tym co jemy na śniadanie, trochę rzeczami bardziej treściowymi. A dokładnie: wykładamy na stół wszystko co mamy w lodówce i nie spiesząc się delektujemy się tym.
Mój zeszłoniedzielny Brunch był bardzo prosty. Bez żadnych egzotycznych przekąsek, czy wybornych i czasochłonnych dań. Zainspirowałam się w jego przygotowaniu prostotą, opanowaniem jak zarówno ciepłem zimowych krajobrazów. Ciepły rustykalny chleb podany z kremowym masełkiem, jajka ugotowane na miękko, wyraziste sery i aromatyczna kawa przywitały nas po szybkim i energicznym spacerze. Świeże powietrze sprawiło, że te proste rzeczy smakowały lepiej niż wykwinty obiad w restauracji. Przynajmniej tak nam się wydawało.
Nakrycie stołu było utrzymane w spokojnych i wyważonych odcieniach bieli i beżu. Ciepłości i przytulności dodały teksturowe akcenty: wyciśnięte wzory na talerzykach, owinięte jutą szklanki i puszysta bawełna.
Świeżemu powietrzu mogłyśmy też zawdzięczać wilczego apetytu. Zapiekany w ziołach i czosnku kurczak z ziemniakami rozszedł się w mgnieniu oka. Zostały nam ciepłe rozmowy, dobre towarzystwo i uczucie satysfakcji spędzonego razem czasu.
zdjęcia* RiE