Iwona i Bogdan – 36 lat wspólnych śniadań. Na taką parę nie tylko dobrze się patrzy, lecz także nabiera się nadziei w miłość. Młodzi duchem, z niegasnącym zapałem do życia sportowcy zarażają energią i optymizmem. Ona – trenerka fitness, miłośniczka aktywności fizycznej i ambasadorka yogi. Kobieta, która nieustannie promuje tryb życia zgodny z naturą. On – piłkarz ręczny z wielokrotnymi sukcesami na arenie międzynarodowej. Selekcjoner reprezentacji Polski oraz osławiony trener drużyny Vive Kielce. Poseł do Parlamentu Europejskiego i aktywny działacz społeczny.
Razem dzielą pasję zawodową oraz życiowe motto: „Rodzina przede wszystkim!”. Zapraszamy Was na śniadanie do rodziny Wentów.
Iwona:
Moja droga do wymarzonego śniadania we dwoje trwa. Ideałem dla mnie jest spędzenie porannych chwil z ukochaną osobą przy kawie, czy herbacie i delektowanie zdrowym posiłkiem. Najlepiej czytając świeżą prasę, ze spokojną muzyką lub radiem w tle.
Nasze śniadaniowe nawyki i zwyczaje uzależnione były od trybu życia, jaki w danym czasie prowadziliśmy oraz kształtowały się wraz ze zmianą otoczenia, w którym żyliśmy. Przyzwyczajeni do typowej w czasach naszej młodości kanapki, stopniowo zmienialiśmy nasze nawyki. Żyjąc w Hiszpanii dostrzegliśmy urok porannych świeżo wyciskanych soków, owoców i słodkich wypieków. Jednak będąc „wrogiem cukru” , ta trzecia pozycja pojawiała się na naszym stole sporadycznie, choć chętnie uzupełniałam ją jajkami, jogurtem, czy lokalnymi twarożkami i serami w połączeniu z konfiturą.
Zawsze zdawałam sobie sprawę z wagi tego posiłku dla czynnego sportowca, a i rozkład naszego dnia sprzyjał wtedy właściwemu rytuałowi jedzenia. Okres pobytu w Niemczech to moment powiększenia się naszej rodziny i koniec spokoju przy stole. Poza tym należało dostosować potrawy do różnych grup wiekowych. Potem było już tylko lepiej, a z czasem menu się ujednoliciło dla wszystkich. Niemiecka kuchnia jest zbliżona do naszej, ale pewne hiszpańskie nawyki zagościły w naszym domu na dobre, jak na przykład dobra kawa – „espresso”, „cortado”, lub „con leche”.
Świadomość roli odżywiania dla aktywnych sportowo rodziców i rosnącego malucha kierowały mnie coraz bardziej w stronę natury. Na stole zaczęły się pojawiać warzywa i soki warzywne. Muszę się jednak przyznać, że barwne opakowania produktów śniadaniowych dla dzieci urzekły również mnie i niestety, do pewnego momentu nasz Tomek był ich ofiarą.
Po powrocie do Polski nadal przykładałam dużą wagę do jakości produktów, a mając do dyspozycji działkę, rzuciłam się w wir własnych upraw. Tym samym zaczęły powstawać własne przetwory.
Jakie jest nasze dzisiejsze śniadanie?
- Lekkie, ponieważ jesteśmy już mniej aktywni.
- Wartościowe, bo to głównie produkty nieprzetworzone i sezonowe.
- Naturalne, bo na tyle, ile to możliwe kupione lokalnie.
- Szybkie i w pośpiechu. Do pełni szczęścia pozostało wyeliminowanie tego ostatniego elementu, bo reszta jest na wyciągnięcie ręki. Mleko od sołtysa, jajka z pobliskiego gospodarstwa, zioła z ogródka, a warzywa i owoce głównie ze straganu.
Duży wpływ na sposób naszego odżywiania mają podróże i ayurveda. Dzisiejsze śniadanie to obraz moich kuchennych inspiracji oraz niespokojnego momentu w naszym życiu. Może nie jest to perfekcyjne slow breakfast, ale przynajmniej na talerzu jest slow. Ayurvedyjska herbatka, tzw. „herbal water” to pokłosie naszych podróży do Indii. Jest to mieszanka przypraw i ziół, łącząca pięć smaków. Do garnka wrzuciłam kurkumę, kardamon, korę cynamonu, kumin, imbir i nieznany mi wcześniej vetviner. Wszystkie te składniki kupiłam tam na miejscu u naszej przesympatycznej rodaczki, która kultywuje te cuda według tradycyjnych hinduskich metod uprawy i obróbki.
Ser paneer, zakwaszając cytryną i dodając czarnuszki sporządziłam z mleka od naszego sołtysa. Sołtysowe mleko przydało się również do przygotowania bananowego jogurtu. W wartościowym śniadaniu we dwoje nie mogło zabraknąć owoców, warzyw i bakalii. Proste w przygotowaniu poprzedniego dnia i gotowe do wyłożenia na talerz nawet wcześnie rano.
Przeczytaj: Ser paneer – jak zrobić tradycyjny indyjski przysmak?
Bogdan:
Dla mnie najważniejszy jest wspólnie spędzony czas, a jeżeli będzie to przy pysznym posiłku, to jeszcze piękniej. Całkowicie poddałem się niekiedy zwariowanym eksperymentom żony i temu, że czasami staję się królikiem doświadczalnym. Coś w tym jest, bo mi to służy. Samo gotowanie mnie nie pociąga, ale pozmywanie całkiem dobrze mi idzie.
Ser paneer
Składniki:
● 2 litry mleka (najlepiej pełnotłustego)
● 2 łyżki soku z cytryny
Przygotowanie:
Mleko wlewamy do garnka i podgrzewamy, od czasu do czasu mieszając, aby się nie przypaliło. Kiedy mleko zacznie się gotować, zmniejszamy ogień i powoli, wciąż mieszając, dodajemy sok z cytryny.
Pod wpływem kwasu mleko zacznie się ścinać, mieszamy do momentu, kiedy pod warstwą sera będzie widoczna klarowna żółta serwatka.
Garnek odstawiamy z ognia. Kiedy zawartość garnka trochę przestygnie, odcedzamy ser przez bawełnianą szmatkę i zawinięty płuczemy pod zimną wodą dla pozbycia się smaku cytryny.
Odciskamy płyn i zostawiamy ser przyciśnięty czymś ciężkim na dwie, trzy godziny.