Mooi Mooi – marionetki z duszą

Podobnież MooiMooi powstało z nudy, a pierwsza marionetka Filippo przyśniła się autorce. Gdy przeglądając Internet zobaczyłam te niecodzienne marionetki, zapragnęłam zapytać ich twórców o inspirację, o to jak wygląda proces twórczy, co sprawia im największy problem bo kreacja to jedno, a biznes drugie.

Muszę przyznać, że przeczytanie tego wywiadu sprawiło mi dużą przyjemność. Dlaczego zapytacie? Bo mamy do czynienia z prawdziwymi artystami, którzy kochają swoje dzieło i chcą by pokochali go inni… Mam nadzieję, że Wy również pokochacie te tajemnicze marionetki…

Jak to się stało, że zaczęliście projektować – czy w Waszej rodzinie ktoś się tym zajmował albo interesował?

To był całkowity przypadek, ale też długi proces. Od pierwszej myśli do finałowego występu minęło sporo czasu; nasze marionetki, jak dobre wino, swoje musiały odleżeć, a my swoje przemyśleć. Doszlifować wszystkie słabe punkty, miejsca niepewne. Jako pierwszy nasz warsztat opuścił chłopiec; i gdy tak przed nami stanął w całej okazałości, od razu wiedzieliśmy, że ma w sobie duży potencjał. Nazwaliśmy go Filippo. Pasowało jak ulał. Próbowaliśmy potem zmienić jego imię, ale zrobiło nam się jakoś żal; to imię i te pierwsze historie przylgnęły do niego jak dobry klej; nie chciał puścić. Nasze rodzinne legendy mówią raczej o spektakularnych antytalentach; babcia Franciszka na przykład, aby zaliczyć zajęcia z plastyki płaciła ponoć koleżance za wykonane rysunki. W naszych żyłach nie płynie zatem żaden Malczewski, ani Kokoschka. Niestety. Nie ma w niej też ani grama dobrego poety, ale niewątpliwie nie lubimy nudy, i każdy z nas ma w głowie albo w ręku jakiś mini fach. I na skrzyżowaniu tych naszych skromnych umiejętności, wykrystalizowała się ogólna idea, stworzył koncept. Chyba całkiem niezły. Celem było zrobienie czegoś innego niż nakazuje codzienność. Teraz próbujemy pokazać Filipa światu i zarobić. A to już nie jest takie proste. Filip jest świetny i bardzo go kochamy, ale niestety też trochę kosztuje; mógłby wreszcie kupić coś za swoje, dołożyć się do czynszu.

Jak wygląda Wasz typowy dzień pracy? Jak wyglądają prace nad projektem?

Jest nas czworo i tworzymy bardzo harmonijny wielogłos. Nie wchodzimy sobie w drogę i nie narzucamy ram. Wychodzi nam to naturalnie. To wynika z zaufania i jasnego podziału ról. Każdy wie, co ma robić i każdy zna swoje miejsce. Spotykamy się intensywniej przy finalizowaniu lalki, przy ostatnich przymiarkach; wtedy robi się najgoręcej, ale też najbardziej twórczo. Pomocna jest kawa. Dwa razy czarna, dwa razy z mlekiem, po równo. Raczej nie ma żadnego klucza, nie ma reguł. Czasem najpierw tworzy się mała historia, z konkretną postacią i osobowością, potem dobierany jest dla niej odpowiedni strój; czasem jest odwrotnie. Najpierw powstaje marionetka, której forma wywołuje określone treści. Najtrudniej jest chyba przy lalkach personalizowanych, pod konkretne zamówienia, wtedy tworzymy lalkę i kreślimy jej osobowość w oparciu o informacje udzielone przez klienta. To niezwykle trudne i wymaga sporo wysiłku. W efekcie powstaje przecież lalka, która ma swój pierwowzór, musi więc sprostać. Taka lalka żyje jakby podwójnie. Zazwyczaj jesteśmy stonowani i dość spokojni. Przy pracy tylko jednemu z nas zdarza się głośno przekląć, ale to dlatego, że wszystko robi na ostatnią chwilę i potem przez to mocno się złości. Taka lalka to proces. Od projektu, poprzez szycie do osadzenia jej w konkretnej przestrzeni i stworzeniu dla niej małej historii mija trochę czasu. Mija sporo kaw. Można się zżyć; czasem potem trudno się rozstać. Jak z prawdziwymi ludźmi.

marionetki Moui Moui 06

Co Was inspiruje i motywuje do pracy?

Najbardziej inspirujący jest chyba sam proces twórczy. To, że można stworzyć coś z niczego i to tylko dlatego, że się bardzo chce, a nie musi. Pomagają też klienci: zrozumieć, docenić, poczuć się wyjątkowo. Dbamy o szczegóły i wydaje nam się, że dla kogoś kto potrafi dostrzec skalę tego szczegółu, praca którą w to wkładamy nie jest bezwartościowa. Bo jeśli każdy, nawet najdrobniejszy element tworzymy sami, i nie ma tu żadnych półśrodków, oszukanych elementów, to śmiało możemy powiedzieć, że tworzymy prawdziwe rękodzieło, ze skromności z przytupem na część pierwszą. I dlatego motywują nas każde, najmniejsze, najbardziej subtelne przejawy docenienia naszej pracy. To nie jest produkt pierwszej potrzeby, więc gdy ktoś zdecyduje się by go w domu mieć, to dla nas znaczy bardzo dużo i cieszy ogromnie. Słowem: każdy komplement działa na nas jak na Filipa piękne dziewczęta. Inspirująco.

marionetki Moui Moui 09

Co jest najtrudniejsze w prowadzeniu własnego biznesu? A co jest najprzyjemniejsze, najbardziej motywujące?

W zasadzie to my nawet jeszcze porządnie nie zaczęliśmy. Gdybyśmy porównali nasze miejsce do sportowych zawodów jesteśmy jeszcze w trakcie rozgrzewki. Mamy świadomość, że początki bywają trudne, i że potem wcale nie musi być łatwiej. Wiemy, że trzeba być bardzo konsekwentnym i zbyt mocno nie rozliczać się ze strat, że aby wyjąć, trzeba najpierw włożyć, zarówno z kieszeni, jak i z serca. Trudna jest stagnacja i brak pomysłów, bo przy takiej pracy kreacja to prawdziwa krew. Musi płynąć. Resztę da się jakoś przeskoczyć. Przyjemne jest to, że sami wyznaczamy kierunek i tempo. Gdy nam z czymś nie po drodze, możemy spokojnie odpuścić, a to bardzo ważne i czasem zwyczajnie potrzebne.

marionetki Moui Moui 08

Jakimi zasadami kierujecie się w pracy? Jaki jest Wasz projekt marzeń? Cel, który chcecie osiągnąć?

Filippo waży niespełna 500 gramów, mierzy 43 cm i raczej nie urośnie. W tych gabarytach mieści się cały nasz sukces. Dosłownie, bo marzy nam się Filip w interakcji. Chcielibyśmy pokazać go światu i trochę z tym światem poflirtować. Podziałać w różnych wymiarach, z różnymi markami, współtworzyć ciekawe projekty. Przecież taki Filip może zrobić niemal wszystko; może być każdym i dla każdego; może być nietuzinkowym prezentem dla jakiegoś prezesa, gwiazdą w teatrze, autorem książki dla dzieci, zabawką. Może bywać w różnych miejscach, nosić na sobie modne ciuchy, poznawać świat. Wszystko zależy przecież od wyobraźni. Mamy też pewne marzenie. Chcielibyśmy, aby za dwadzieścia, trzydzieści lat jakaś, dziś kilkuletnia dziewczynka, wyciągnęła naszą marionetkę z zakurzonego strychu i powiedziała do swojego chłopaka, bądź męża: „Spójrz, to moja ukochana zabawka z dzieciństwa”.

To byłoby naprawdę coś. Zapraszamy na instagram MooiMooi – , a jeżeli chcecie poznać historię marionetek znajdziecie ją tutaj – http://mooi-mooi.com

marionetki Moui Moui 16

zdjęcia Mooi Mooi 

Your email address will not be published. Required fields are marked *

RiE World | Lifestyle & Entertaining Tips

A Women’s Lifestyle Magazine. Your Expert in Effortless Entertaining, Inspiring Living and all things Beautiful & Delicious!
ZOBACZ TAKŻE
Notatki ogrodnika
Notatki ogrodnika: czerwcowe bukiety z róż, kwitnące łubiny i walka z mrówkami
Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Nie przegap naszych nowych przepisów i najciekawszych artykułów.