Dziki zachód, bezkresne tereny, gigantyczne egzotyczne kaktusy, krwisty zachód słońca, a na jego tle pojawiający się znikąd romantyczny jeździec na wierzchowcu. Rżenie konia daje znać, że zaraz ruszy on galopem jeszcze dalej na zachód.
Nie wiem jak u Was, ale u mnie Westerny zawsze rozbudzały wyobraźnię i chęć do przeniesienia się w czasie. Wtedy i tylko wtedy żałowałam, że nie jestem chłopakiem, nie mogę być szeryfem, nosić dużej złotej gwiazdy na sercu i przeżywać niesamowite przygody.
Jak byłam mała niestety nie znałam Kristiny. Może powiem inaczej wtedy niestety moja mama nie miała pod ręka takiej Kristiny, która w mgnieniu oka potrafi zwykłe urodziny przekształcić w scenerię z Westernowej bajki.
Widocznie nie tylko ja marzyłam być kowbojem, bo ostatnie zorganizowane przez Kristinę urodziny przeniosły jubilata i wszystkich gości na Dziki Zachód.
Mały Igor skończył dopiero 6 lat a jego preferencje są już ukształtowane. Ciężko by było się temu dziwić, bo jego mama słynie z dobrego gustu i minimalistycznej elegancji. Współwłaścicielka znanej i lubianej we Lwowie cukierni Bilka (Wiewiórka) Iryna, w tym roku zdecydowała się spełnić kowbojskie marzenia syna. W przejrzystej i modernistycznej przestrzeni jej kawiarni nagle pojawiły się cudaczne kaktusy i koń… na patyku.
W ten dzień Kristina miała za zadanie nie tylko strwożyć klimat Dzikiego Zachodu, ale dopasować go do minimalistycznego światopoglądu mamy jubilata. Z tego to powodu na ścianach i stole pojawiły się długie kolorowe paski, poukładane na wzór indiański, a doniczki dla kaktusów zostały wykonane w stylu geometrycznym.
Na parkiecie galopował papierowy koń na patyku, co chwilę zmieniając chętnych do przejażdżki jeźdźców.
Hitem i kulminacją imprezy była wypełniona słodkościami piniata, którą Igor rozbił już w trzecim podejściu. Widać, że rośnie prawdziwy kowboj! 🙂
zdjęcia* Kristina-Maria Zozulia oraz MOYA